Danka

wokal + flety i flażolety

Olo

wokal + gitara elektro-klasyczna

Krzyś

wokal + bodhran, cajon, shaker, kastaniety i tamburyn

Witek

wokal + gitara elektro-akustyczna
 

Dana Kurasz

 

Od lat zafascynowana jestem muzyką tradycyjną – szczególnie Irlandii, Szkocji, Bretanii i Skandynawii. Muzyka ta niesie z sobą olbrzymie pokłady energii i pozytywnych, szczerych emocji, doskonale też wpisuje się w nurt piosenki żeglarskiej. Gdy zrodziła się Idea wspólnego muzykowania z kumplami z Klubu Żeglarskiego – z radością ją pokochałam i traktuję jak swoje trzecie dziecko – dmucham, chucham, zmieniam jej pieluszki :)) …i chociaż jestem Bardzo Dorosła, cieszę się jak dziecko, powiększając kolekcję swoich piszczałek…

Dlaczego żagle? Jeszcze jako licealistka marzyłam o żeglowaniu – w tym celu opuściłam ukochany Gdańsk, zamieszkałam w Poznaniu i znalazłam adekwatny Klub, który mi to umożliwił. No i udało się – poznałam smak morza w: pyrkach gotowanych na „zaburtówce”; fali chlustającej prosto w twarz już na początku „psiej wachty”; wiecznie wilgotnym śpiworze; poznałam grozę morza, gdy gwałtowny przechył wyrzucił mnie w sposób haniebny z kingstona do mesy; poznałam urodę morza, gdy nocne niebo na zachodzie ciemniało rozjaśniając się jednocześnie na wschodzie; poznałam siłę żagli, gdy przemierzyłam na brzuchu cały pokład, uczepiona szota... i pokochałam szuwarowo - bagienne Mazury, bo tam odpoczywam :)

 

 

Olo Sienkiewicz

 

Od podstawówki jestem zafascynowany wodą. Wtedy też zacząłem grać na gitarze i śpiewać. Z Szantami zetknąłem się w czasie studiów - w Klubie Żeglarskim Politechniki Poznańskiej. Jestem sternikiem jachtowym oraz młodszym instruktorem żeglarstwa.

Dlaczego żagle? Ponieważ są tu wszystkie elementy które "tygrysy lubią najbardziej", czyli: długie, czterogodzinne nocne wachty gdzie trzeba stać w deszczu i wietrze bez osłony; gotowanie dla dziesięciu osób (z deserem !) w pozycjach cyrkowych; detoksykacja organizmu poprzez chorobę morską; warunki lokalowe jak w polskich więzieniach (po 1 metrze kwadratowym na głowę i ciasna pojedyncza, mokra koja); monotonny krajobraz; prohibicja; brydż; nieustające obijanie się o wszystkich i wszystko; brak pryszniców.

 

 

Krzyś

 

Krzyś - W mojej rodzinie zawsze pojawiały się jakieś instrumenty: trąbka, akordeon, gitara itp. Poszedłem tym tropem, chciałem być jednak bardziej oryginalny... no i stało się. Gram na różnych instrumentach perkusyjno-podobnych: cayon, bodhran, tamburyn, drumla, shakery, janczary, marakasy, kastaniety, kij deszczowy, "cikuton".

Dlaczego żagle? Chciałoby się powiedzieć "bo tak" i już... Tak na poważnie, to przypadki chodzą po ludziach, a raczej to ludzie spotykają innych ludzi, którzy potrafią namówić nas na pierwszy rejs i zarazić pasją żeglowania. Pływałem trochę po morzu, a teraz jednak częściej po jeziorach i cały czas spotykam ludzi, z którymi można pogadać o tym i o owym, posiedzieć przy ognisku coś zanucić, zaplanować i znowu oddać cumy i ruszyć przed siebie... 

 

 

Witek Małecki

 

Informatyk z zawodu, żeglarz z zamiłowania. Zdaje się, że równie dobrze mogło by być odwrotnie. Zacząłem żeglować w wieku kilkunastu lat na śródlądziu. W pewnym momencie na Mazurach poczułem się jak w domu. Później przyszedł czas na morze a właściwie wiele różnych mórz. Po drodze dorobiłem się patentu kapitana jachtowego. Dawno temu w liceum za sprawą kolegi wziąłem do ręki gitarę. Zacząłem od męczenia otoczenia standardami piosenki żeglarskiej. Po latach szczęśliwie uznałem, że może czas napisać coś samemu i namówić kogoś do wspólnych występów na scenie. Chyba się udało!

Dlaczego żagle? Bo są piękne. Ciche. Wkraczając w żeglarstwo masz poczucie wejścia w krąg wybrańców, którzy posiedli pewną wiedzę tajemną :) Za horyzontem jest kolejny ląd. Tam jeszcze nie byłeś! Na pewno spotkasz Przygodę! – Tak! Przez duże „P”! No chyba, że bardzo będziesz się bronić. Bo można się pościgać! Adrenalina pierwsza klasa! No i do tego morze… dlaczego? Bo na morzu wszystko jest proste. Problemy, których doświadczasz są bardzo bliskie ciała. Jeśli są przeciwności to głównie takie, które daje Ci Natura. Jeśli tylko nauczysz się z Ją szanować i z Nią współpracować to wygrałeś! Jak w piosence „Emeryt” napisał kiedyś Tomek Piórski … „tam nie było miejsca dla złych”. Podpisuję się pod tym dwiema rękami. Ludzi w ciągu tygodnia wspólnego rejsu poznajesz lepiej niż w ciągu pół roku na lądzie. Tu rodzą się przyjaźnie, które trwają latami.

 

Poznaliśmy się w zamierzchłej przeszłości lat dziewięćdziesiątych w Klubie Żeglarskim Politechniki Poznańskiej. Połączyła nas najpierw pasja szeroko pojętego żeglowania. I wspólnej zabawy. Z tej mieszaniny zajęć i zainteresowań narodziła się chęć wspólnego grania i śpiewania piosenki.

Długo kiełkowało, aż w kwietniu 2009 roku wyrosło i oto mamy w Poznaniu Grupę Trzymającą Ster. Wkrótce pojawiła się chęć pisania własnych utworów. Duże znaczenie miały namowy znajomych i dobry duch świętej pamięci Leszka Walkowiaka (Sailor), który zachęcał nas do rozwoju. Okazało się też, że nasze rodziny są w stanie zrozumieć tę pasję do muzyki i znieść zaniedbywanie obowiązków ojcowsko - macierzyńskich. Chwała im za to!

Gramy własne piosenki. Muzykę częściowo tworzymy sami, a częściowo wypożyczamy z annałów muzyki dawnej i tradycyjnej. Teksty piosenek zawsze są autorstwa któregoś z członków zespołu. Malowane przez poznańską Grupę krajobrazy są czasem prawdziwe, przeżyte, czasem wymyślone, a czasem wyśnione. Zawsze są WŁASNE.

 

Posłuchaj jak gramy